W XIX wieku imię "Maria", podobnie jak cała religia katolicka, łączyło się w świadomości Polaków ze sprawą narodową. Husaria, której skrzydła sprawiały, że rycerze zdawali się płynąć w powietrzu, nosiła na pancerzach wizerunek Najświętszej Marii Panny. Powiadano, że w 1655 roku Matka Boska Częstochowska objawiła się osobiście, by odeprzeć szwedzkich najeźdźców i uratować Polskę. Czarna Madonna ukazała się na murach Częstochowy "w niebieskiej sukni, (...) rychtowała armaty i zwracała pociski w przeciwną stronę." (Poezja Barska) Nic zatem dziwnego, że chociaż władysław Skłodowski był niewierzący, on i jego żona Bronisława, kobieta religijna, aczkolwiek nie afiszująca się ze swymi przekonaniami, nadali swojemu piątemu i zarazem ostatecznemu dziecku imiona Maria Salomea. [19]
Maria Salomea Skłodowska urodziła się 7 listopada 1867 r. w Warszawie. Jej matka, Bronisława z Boguskich, kierowała jedną z najlepszych pensji warszawskich. Ojciec Marii, Władysław Skłodowski, pracował jako nauczyciel fizyki. [20] Wychowywała się w atmosferze nauki i pracy, oraz tak deprocjonowanego dziś uczucia, jakim jest miłość do Ojczyzny. Od dzieciństwa kochała poezję, zwłaszcza Mickiewicza, Krasińskiego i Słowackiego.
"Wolą uleczmy duszy kalectwo,
Pracujmy w znoju i pocie,
Byśmy przed światem dali świadectwo
Bogu, Ojczyźnie i cnocie"
Fragment wiersza napisany przez Władysława Skłodowskiego. Pełny tekst utworu znajduje się na tej podstronie
Nieprzeciętnie zdolne dziecko, obdarzone niezwykłą pamięcią w wieku zaledwie czterech lat nauczyło się czytać. Wśród książek, które czytała z zainteresowaniem, znalazły się podręczniki i dzieła techniczne z biblioteki ojca. W domu Skłodowskich nawet zabawy miały charakter edukacyjny:
"do nauki historii służyła loteryjka, wykonywana przez nas stopniowo i stale pod kierunkiem ojca dopełniana. Wyszukiwanie w pismach, w ksiązkach czasem w sklepach odpowiednich obrazków do niej stało się naszym ulubionym zajęciem" (ze wspomnień Heleny Skłodowskiej-Szalay)
.[19] Lubiła oglądać przyrządy do nauczania fizyki, które znajdowały się w szkolnej szafie.
W 1878 roku, gdy miała jedenaście lat, zmarła jej matka, która była chora na gruźlicę. Maria początkowo kształciła się na pensji prywatnej, a następnie w III Żeńskim Gimnazjum Rządowym w Warszawie.
Po ukończeniu gimnazjum ze złotym medalem kształciła się przez pewien czas samodzielnie, po czym wyjechała na wyższe studia do Paryża. Tam w 1894r. uzyskała licencjat nauk fizycznych i matematycznych, a tym samym zdobyła niezbędne przygotowanie do podjęcia samodzielnej pracy badawczej, o której marzyła od wczesnej młodości. Małżeństwo, zawarte w 1895r. z wybitnym uczonym francuskim, Piotrem Curie, związało ją z człowiekiem, który doskonale rozumiał jej marzenia i umiłowanie nauki. [21]
"Musimy jeść, pić, spać, odpoczywać, kochać - przechodzić obok najcenniejszych darów życia, ale nie poddać im się. Trzeba, aby mimo to wszystko myśli, którym się człowiek poświęcił, choć sprzeczne z naturą ludzką, zachowały przewagę i niewzruszony swój bieg w biednej głowie. Trzeba życie uczynić marzeniem,a marzenie rzeczywistością"
(Fragment dziennika Piotra Curie)
"Polon. Rad. Dwa Noble i Panteon. - Ale zanim do tego wszystkiego doszło, moja babka dokonała najpiękniejszego odkrycia swego życia. W roku 1894 odkryła Piotra Curie"
(Fragment rozmowy z prof. Helene Langevin-Joliot, wnuczką Marii Skłodowskiej) [22]
W laboratorium małżonkowie Curie spędzali całe dnie. Nauka stanowiła główny cel ich życia. 12 września 1897 roku przyszła na świat córka Irena.
"Kochana Kaziu, spóźniam się w tym roku z moim listem, ponieważ w ostatnich czasach czułam się bardzo niezdrowa, co mi swobodę myśli potrzebną do pisania odbierało. Spodziewam się zostać matką, i ta nadzieja okrutnie mi się daje we znaki".
(Fragment listu z 11 marca 1897 r. do siostry - Kazi Przyborowskiej)
- Czy Maria była dobrą matką?
- Tak. - Choć rodzina Curie nigdy nie była taką, w której domownicy całują się dwanaście razy dziennie. Maria czyniła to celowo. Przez całe życie obawiała się gruźlicy, choroby, na którą zmarła jej matka. I to nam zostało do dziś. Kiedy spotykam się z moim bratem Piotrem, wymieniamy wyłącznie uścisk dłoni. Ale to pozorny chłód.
(Fragment rozmowy z Helene Langevin - Joliot) [22]
Pierwsza jej praca poświęcona była zjawiskom magnetycznym. W tym właśnie czasie całym światem fizyków wstrząsnęło odkrycie promieniotwórczości związków Uranu, dokonane przez H. Becquerela. Maria Skłodowska Curie uświadomiła sobie od razu, jak szerokie horyzonty odsłania to odkrycie i przystąpiła do badań nad promieniotwórczością ciał, do badań które odtąd miały wypełnić jej całe życie.
Dwa lata po odkryciu promieniotwórczości Maria Skłodowska - Curie zwróciła uwagę na możliwość istnienia innych pierwiastków promieniotwórczych. Zbadała pod tym kątem szereg substancji, stosując metodę pomiarów elektrycznych w powiązaniu ze zjawiskiem piezoelektrycznym, odkrytym przez braci Jakuba i Piotra Curie. Maria Curie doszła do wniosku, że badane materiały muszą zawierać ślady jakiegoś pierwiastka promieniotwórczego o aktywności silniejszej niż aktywność samego uranu.
Piotr i Maria Curie przystąpili do pracy nad wydzieleniem tego hipotetycznego pierwiastka, o którego właściwościach nie wiedziano nic poza tym, że jest silnie promieniotwórczy. Metody stosowane przez nich były więc w istocie metodami chemicznymi, uzupełnionymi obserwacją aktywności. Prace prowadzone przez nich stanowiły zatem w pewnym sensie pierwsze zastosowanie metod radiochemicznych. Tak więc na przykład stwierdziwszy promieniotwórczość jakiegoś związku chemicznego, rozkładali go następnie na składniki badając promieniotwórczość wszystkich produktów reakcji. W ten sposób eksperymentator "szedł po śladzie" substancji promieniotwórczej poprzez poszczególne stadia procesów chemicznych.[23]
18 lipca 1898 roku małżonkowie Curie donieśli Akademii Nauk w Paryżu o odkryciu nowego pierwiastka, który na cześć kraju rodzinnego Marii nazwano polonem (Po).
Maria i Piotr w poszukiwaniu innego niż polon, silniejszego ich zdaniem źródła promieniowania blendy smolistej, kontynuowali rozdzielanie. 26 grudnia tegoż roku donieśli o odkryciu drugiego nowego promieniotwórczego pierwiastka, który nazwano radem (Ra).
W roku 1903 Maria Skłodowska-Curie uzyskała doktorat nauk fizycznych za pracę Badanie ciał radioaktywnych oraz została wyróżniona Nagrodą Nobla w dziedzinie fizyki wraz z Piotrem Curie oraz Henrykiem Becquerelem. Maria Skłodowska-Curie była pierwszą kobietą wyróżnioną Nagrodą Nobla.
W 1904 roku utworzono na Sorbonie specjalną katedrę fizyki dla Piotra Curie, a jego żonę mianowano adiunktem - kierownikiem laboratorium przy tej katedrze.
6 grudnia 1904 r. Maria Skłodowska-Curie urodziła drugą córkę - Ewę. [20]
"Byłam szczęśliwa, że Piotr jest razem z nami. Grzał sobie dłonie przy kominku, który zapaliłam dla niego w jadalni, i zaśmiewał się widząc, jak Ewa też wyciąga rączki w kierunku ognia, a potem je zaciera. Dałyśmy Ci do zjedzenia śmietanę, którą lubiłeś. Spaliśmy w naszej sypialni razem z Ewą. Powiedziałeś mi, że wolisz to łóżko od tamtego w Paryżu. Spaliśmy przytuleni do siebie jak zwykle, dałam Ci małą chusteczkę Ewy, żebyś przykrył sobie głowę. Ewa leżała za nami w koszyku. W nocy obudziła się, kołysałam ją, nie chciałam, żebyś to Ty do niej wstawał, chociaż się do tego rwałeś."
(Fragmenty niepublikowanego dotychczas intymnymego dziennika z lat 1906-1907) [22]
19 kwietnia 1906 r. czterdziestosześcioletni Piotr Curie dostaje się pod koła dwukonnego wozu ciężarowego na ulicy Dauphine w Paryżu. Umiera na miejscu. Maria zostaje z półtoraroczną Ewą i niespełna dziewięcioletnią Ireną.
Zrozpaczona i osamotniona, po kilkunastu dniach zaczyna pisać dziennik, w którym zwraca się do nieżyjącego męża. Do roku 1990 dziennik ów pozostawał niedostępny. Ten nietłumaczony dotąd na polski i niepublikowany nigdzie w całości dokument znajduje się w sali manuskryptów Biblioteki Narodowej w Paryżu. Pozwolę sobie zacytować te przejmujące, piękne i chwytające za serce fragmenty:
30 kwietnia 1906 r.
Drogi Piotrze, którego nigdy już tu nie zobaczę, chcę z Tobą pomówić.
W ciszy tego laboratorium, gdzie nigdy nie myślałam znaleźć się sama, bez Ciebie. Najpierw chcę przywołać w pamięci ostatnie dni, jakie przeżyliśmy razem.
Wyjechałam do Saint Remy w Wielki Piątek 13 kwietnia. Sądziłam, że to dobrze zrobi Irenie, a także, że łatwiej będę się tam mogła zająć Ewą bez mamki. O ile dobrze pamiętam, ranek spędziłeś w domu i wymogłam na Tobie obietnicę, że dołączysz do nas w sobotę wieczór. (...) Nazajutrz oczekiwałam Cię w St. Remy, nie byłam jednak pewna, czy Cię zobaczę. Wysłałam Irenę, żeby wyjechała Ci na spotkanie na rowerze. Przyszliście we dwójkę, Irena cała we łzach, ponieważ wywróciła się i zraniła w kolano. Biedne dziecko, Twoje kolano już prawie się wygoiło, za to ojciec, który Ci je opatrywał, już nas opuścił.
(...) Poszliśmy szukać kwiatów i oglądaliśmy niektóre z nich wspólnie z Ireną. Ułamaliśmy też kilka gałązek kwitnącej mahonii i zrobiliśmy wielki bukiet jaskrów, które tak lubiłeś. Zabrałeś nazajutrz ten bukiet do Paryża i on żył jeszcze w chwili, w której Ty już byłeś martwy. (...)
Następnego dnia rano byłeś zmęczony (...) Rankiem usiadłeś na łące (...) Irena uganiała się z małą, okropną siatką i próbowała łapać motyle. Twierdziłeś, że i tak żadnego nie złowi, tymczasem ku jej ogromnej radości próba się powiodła. Namówiłam ją, by darowała motylowi wolność. Usiadłam blisko, a następnie oparłam się o Ciebie. Było nam dobrze, miałam z lekka ściśnięte serce, bo widziałam Twoje znużenie, ale jednocześnie czułam, że jesteś szczęśliwy.
Ja sama natomiast miałam uczucie, którego tak często doświadczałam ostatnio, że nic już nas nie niepokoi. Przepełniał mnie spokój i wielka tkliwość, jaką darzyłam wspaniałego towarzysza życia, który był ze mną. Czułam, że moje życie należy do niego. Moje serce wypełnione było miłością do Ciebie, mój Piotrze.
Byłam szczęśliwa, czując, że tu obok Ciebie, w tym pięknym słońcu, z widokiem na cudowną dolinę, niczego mi nie brak. To dawało mi odwagę i wiarę w przyszłość. Nie wiedziałam, że nie ma dla mnie przyszłości.
(...)
Niezbyt dobrze pamiętam, co zdarzyło się rano [19 kwietnia]. Wychodziłeś, spieszyłeś się, byłam w tym czasie zajęta dziećmi. Wyszedłeś, pytając mnie z dołu, czy przyjdę do laboratorium. Odpowiedziałam Ci, że nie mam pojęcia i żebyś nie zawracał mi głowy. I wtedy właśnie wyszedłeś. Ostatnie zdanie, z jakim zwróciłam się do Ciebie, nie było więc zdaniem pełnym miłości i uczucia. Ujrzałam Cię ponownie już martwego. (...)
Wchodzę do salonu. Mówią mi: "On nie żyje". Czy można pojąć podobne słowa? Piotr nie żyje, ten sam, którego widziałam, jak w dobrej formie wychodził dziś rano z domu, ten sam, którego miałam nadzieję trzymać w ramionach wieczorem. A teraz zobaczę go martwego, i to już koniec, na zawsze. Bez przerwy powtarzam Twoje imię "Piotrze, Piotrze, Piotrze, mój Piotrze". To go niestety nie wróci. Odszedł na zawsze, zostawiając po sobie pustkę i rozpacz.
1 maja 1906 r.
W sobotę rano złożyliśmy Cię do trumny. Podtrzymywałam Ci głowę, gdy Cię przenoszono. Prawda, że nie chciałbyś, by robił to kto inny?
Pocałowałam Cię (...). Włożyliśmy do Twojej trumny kilka kwiatów oraz mój mały portrecik "małej grzecznej studentki", jak mnie nazywałeś, i który tak lubiłeś. To ten portret powinien Ci dotrzymać towarzystwa w grobie, ponieważ jest to wizerunek tej, którą wybrałeś, tej, która miała szczęście podobać Ci się na tyle, że nie wahałeś się zaproponować jej, by dzieliła z Tobą życie, mimo że widziałeś ją zaledwie kilka razy.
(...)
Po ulicy chodzę jak zahipnotyzowana, nie dbając o nic. Nie zabiję się, nawet nie pragnę popełnić samobójstwa. Czyż jednak wśród tych wszystkich pojazdów nie znajdzie się taki, który sprawi, że podzielę los mojego ukochanego? (...)
Proponują mi Twoją spuściznę, mój Piotrze, Twój wykład i kierowanie Twoim laboratorium. Zgodziłam się. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
7 maja 1906 r.
Wczoraj byłam na cmentarzu. Nie mogłam zrozumieć słów "Piotr Curie" wyrytych w kamieniu. Bolało mnie słońce i piękno przyrody. Zakryłam twarz welonem, żeby na wszystko patrzeć poprzez krepę.
11 maja 1906 rano
Mój Piotrze, wstaję po nocy dość dobrze przespanej, stosunkowo spokojna, ale nie mija nawet kwadrans, a oto znów mam ochotę wyć jak dzikie zwierzę.
Kwiecień 1907
To już rok. Żyję dla Twoich dzieci, dla Twojego starego ojca. Czuję nadal żal, choć przytłumiony. Spoczywa na mnie wielki ciężar. Jakby to było dobrze zasnąć i już się nie obudzić.
Moje kochane dzieci są jeszcze tak małe. Jakże ja jestem zmęczona. Czy będę miała jeszcze kiedykolwiek odwagę pisać? [22]
Na opuszczone przez Piotra stanowisko kierownika katedry fizyki powołano jego małżonkę. Początkowo otrzymała nominację na wykładowcę, a po dwóch latach jako pierwsza kobieta we Francji została profesorem zwyczajnym.
Po śmierci męża Maria kontynuowała prace badawcze, które uwieńczone zostały wyodrębnieniem metalicznego radu.
Za prace z zakresu chemii radu Maria Curie otrzymała w 1911 r. po raz drugi Nagrodę Nobla, tym razem w dziedzinie chemii.
Dzięki staraniom Marii w 1912 r. powstał w Paryżu Instytut Radowy - światowej sławy ośrodek nauki o promieniotwórczości. Utworzonym działem fizyczno - chemicznym Maria Curie kierowała aż do swej śmierci.
Podczas I wojny światowej organizowała ruchome stacje rentgenowskie we Francji i w Belgii, które często obsługiwała sama, badając rannych i szkoląc personel.
Po wojnie Maria Curie zajęła się radiochemią, tj. chemią pierwiastków promieniotwórczych, takich jak polon, odkryty w 1899 roku, aktyn oraz izotop toru.
Maria Skłodowska-Curie zmarła 4 lipca 1934 roku. Wieloletnia praca z substancjami promieniotwórczymi, spowodowała białaczkę, która była przyczyną śmierci. Została pochowana obok męża na cmentarzu w Sceaux.
Uczona mimo, że żyła we Francji, utrzymywała ścisłe kontakty z krajem ojczystym.
Z jej inicjatywy powstał Instytut Radowy w Warszawie, który nosi dzisiaj nazwę Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie. Wykorzystuje się tutaj lecznicze działanie radu w celu ratowania życia i zdrowia ludzkiego.
Dzięki pracom Marii Skłodowskiej-Curie powstała nauka o promieniotwórczości, która pozwoliła pogłębić naszą wiedzę o budowie materii. Badania nad promieniotwórczością naturalną doprowadziły do odkrycia sztucznej promieniotwórczości.
Rozszczepienie jąder atomowych umożliwiło wyzwalanie energii jądrowej na skalę techniczną, m.in. w elektrowniach jądrowych, statkach podwodnych, itp. Otrzymywane w reaktorach jądrowych sztuczne substancje promieniotwórcze znalazły rozległe zastosowania w badaniach naukowych, w przemyśle i technice, w rolnictwie oraz w medycynie zarówno do celów diagnostycznych, jak i leczniczych.
Nazwisko Curie noszą dziś liczne placówki naukowe, ulice i place w miastach różnych krajów. Pierwiastkowi nr 96 nadano nazwę kiur (Curium, Cm). Curieterapia to nazwa stosowanej w medycynie metody leczenia radem.
Trzem minerałom uranowym nadano nazwy: kiuryt, skłodowskit i kuproskłodowskit. Badaniom zapoczątkowanym przez naszą Rodaczkę Marię Skłodowską-Curie zawdzięczamy rozkwit epoki energii jądrowej. W setną rocznicę urodzin Marii Skłodowskiej-Curie, w 1967 r. z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Chemicznego, w domu w którym przyszła na świat Maria, powstało jedyne na świecie muzeum poświęcone jej pamięci. Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie znajduje się w Warszawie przy ul. Freta 16. W budynku Muzeum mieści się również siedziba Polskiego Towarzystwa Chemicznego. [20]
"Z trzech pań Curie, takich jakimi je widzimy w ciągu lat dwudziestych, Ewa jest dzieckiem domu, Irena pierwiastkiem męskim, a Maria kobiecym.
Kombinacja szczęśliwa dla Marii, zapewniająca jej stabilizację uczuciową, której tak potrzebowała. Maria była tak mało "męska"... I formy jej odwagi, i jej upór, i metody mróweczki, i ta długa zażyłość z cierpieniem fizycznym zawsze przezwyciężanym, i jej oblicze łagodno-twarde i jej depresje, (...) wszystko potwierdzało jej kobiecość.
Jedyną cechą wyróżniającą ją spośród innych kobiet tej generacji było to, że nigdy nie wątpiła w siebie". [24]
Pełne kalendarium pochodzące ze "Zszywki" 5(44), 2003 znajduje się na tej podstronie