Wątek czeczeński[33]
W sprawie oskarżeń Lebieda kolejny raz wypłynął tzw. "wątek
czeczeński". Co pewien czas w prasie pojawiają się alarmujące publikację
, jakoby czeczeńskim separatystom udało się zdobyć dostęp do rosyjskich
technologii jądrowych. Zgodnie z informacjami Lebieda i Denisowa,
jedną z przyczyn powołania podkomisji, której celem było m.in. zinwentaryzowanie
obecnego stanu tej broni były raporty zakładające możliwość przedostania się walizek jądrowych w ręce bojowników czeczeńskich.
Według informacji które możemy znaleść w książce One Point Safe, Dżochar Dudajew już latem
1994 roku poinformował rząd USA, że Czeczeńcy dysponują dwoma taktycznymi głowicami
jądrowymi. Ostrzegł on administrację Clintona, że broń ta trafi
do Libii jeżeli USA nie uznają niepodległości Czeczeni. Ponieważ groźby Dudajewa poparte
zostały szczegółowymi danymi technicznymi urządzeń, USA (za
wiedzą Rosji) wysłały specjalną misję do zbuntowanej republiki, mającej za zadanie
potwierdzić istnienie broni. z racji tego, że Czeczeńcy nie byli w stanie przedstawić przekonujących
dowodów, misja wróciła z niczym. Jeżeli przyjmiemy prawdziwość tych informacji oznacza
to, że już wtedy władze Stanów Zjednoczonych poważnie rozpatrywały możliwość
przedostania się broni nuklearnej do Czeczeni. Nasuwa się wniosek, że Rosjanie
nie byli w stanie przedstawić przekonywujących dowodów, na nie istnienie takiej możliwości.
Kolejnym skandalem związanym z "czeczeńską bombą" był wywiad
opublikowany przez ekstremistyczny dziennik Zawtra (Jutro) w październiku
1995 roku, z byłym agentem wywiadu czeczeńskiego, zawierający oświadczenie, że w 1992 roku kupił
w Estonii dwie "przenośne" bomby jądrowe. Informacje te nie wydają
się być wiarygodne, ponieważ sami Czeczeńcy nie potwierdzili faktu posiadania
broni jądrowej. Biorąc pod uwagę stopniowe zaostrzanie się konfliktu w tamtym
czasie, nasuwa się pytanie dlaczego separatyści mieliby trzymać
takiego asa w rękawie, tym bardziej że broń jądrowa mogłaby im nawet utorować
drogę do niepodległości. Należy także miec na uwadze groźby dowódcy polowego Szamila Basajewa
wielokrotnie grożącego, że użyje radioaktywnych izotopów jako broni radiologicznej
- jako pokaz swoich możliwości bojownicy spalili w listopadzie 1995 roku pojemnik z
cezem-137 w moskiewskim parku. Basajew wraz z inni dowódcami groził również atakiem
na rosyjskie elektrownie nuklearne. Chociaż działania te można określić mianem
aktów "terroryzmu nuklearnego", nie zawirały zagrożenia użyciem
broni jądrowej. Co więcej, w lipcu 1995 roku w wywiadzie dla moskiewskiego dziennika
Segodnia (Dzisiaj), usłyszeliśmy stanowcze zaprzeczenie Basajewa, że posiada broń jądrową.
W Październikowych publikacjach Zawtra zawarte były w komentarze dokładnie opisujące
projekty dwóch "przenośnych" bomb jądrowych. Mając na uwadze dobre kontakty w służbach bezpieczeństwa z których znana jest gazeta,
komentarz ten wydawał się być wiarygodniejszy niż reszta artykułu. Jeden z dwóch
projektów które zawierał artykuł przedstawiał broń uranową o konstrukcji działa - bomba ta mogła być przenieśiona
przez co najmniej trzy osoby. Drugi opis dotyczył implozyjnej głowicy uranowej o kształcie
małej beczki wysokiej na 60 cm o średnicy 40 cm. Urządzenie miało ważyć 19 kg.
Według artykułu bomba korzystała z inicjatora barowego i trotylu jako materiału
wybuchowego systemu implozyjnego. Komentarz zawarty w artykule stwierdzał, że głowica ta była w
"pełni zautomatyzowana" przeniesienie jej przez pojedynczą osobą nie stanowiło problemu,
chociaż do detonacji potrzebnych było dwoje ludzi.
Biorąc pod uwagę rozmiary i wagę bomby, urządzenie te mogłoby zmieścić się w
walizce o której informował Lebied.
Jeżeli jednak przyjrzymy się komentarzowi oakzuje się,że zawiera on
szereg poważnych błędów merytorycznych. Popierwsze: inicjator barowy. Inicjator taki nie istnieje
- prawdopodobnie autor pomylił bar z berylem, nie wyjaśnia to jednak dlaczego nie wspomniał
o polonie (inicjator berylowo-polonowy). kolejnym wyjaśnieniem jakie się nazuwa może być błąd w
tłumaczeniu z dostępnych na wolnym rynku publikacji anglojęzycznych. Niejasna
jest także rola trotylu - ten materiał wybuchowy nie nadaje się na potrzeby
systemu implozyjnego - od początków historii broni jądrowej w tej roli wykorzystywano
materiały lepszej jakości. Wszystko to sprawia, że na artykuł ten należy postrzegać
jako próbę oszustwa niż wiarygodne źródło informacji.
Chcąc ratować twarz po tej wpadce,Zawtra opublikowała dwa kolejne teksty
dotyczące tematu czeczeńskich bomb. W pierwszym z nich poinformowano czytelnikóe, że autor poprzedniego
artykułu padł ofiarą czterech uzbrojonych ludzi którzy go "brutalnie
pobili" i zagrozili, że "jeżeli będzie drążył temat broni jądrowej"
zabiją go. Natomiast dwa numery później, Zawtra zamieściła tekst wyjaśniający, że inicjatorami pierwotnego
artykułu byli bojownicy czeczeńscy, którzy napadli na dziennikarza
chcąc zwrócić na całą sprawę uwagę opinii publicznej. Gazeta przekonywała, że
miało to na celu wyrobienie sobie w ten sposób przez Czeczeńców lepszej pozycji do negocjacji z
władzami Rosji.
Po przyznaniu, że cała historia przedstawiona w oryginalnym artykule to oszustwo,
w gazecie przedstawiono stanowisko przedstawicieli Federalnej Służby Bezpieczeństwa,
w którym zaprzeczyli jakoby w Związku Radzieckim powstały bomby walizkowe. Jednak, że dziennik
powołał się na anonimowego informatora z agencji, który przyznał że takie
urządzenia istnieją. Według tego źródła tuż przed upadkiem ZSRR głowice zostały przetransportowane do
specjalnego magazynu centralnego. Gazeta stwierdza,
że chociaż informator jest spokojny co do właściwego zabezpieczenia samych bomb,
nie może wykluczyć, że "komponenty" głowic lub "szczegóły montażowe"
zostały skradzione. Artykuł kończy konkluzja, iż dowództwo wojskowe i agencje
wywiadowcze powinny poświęcić więcej uwagi "temu poważnemu problemowi".
Odnosząc się do serii publikacji w Zawtra nie można nie wspomnieć o wątpliwej
sławie, jaką dziennik ten cieszy się na rosyjskim rynku. Gazeta ta znana jest
z publikowania sensacyjnych i niesprawdzonych materiałów. Mając na uwadze wrażliwość
rosyjskiego czytelnika na temat czeczeński, dziennik zapewne chciała wywołać sensację
publikując nie zweryfikowane artykuły o posiadaniu przez czeczeńskich separatystów
broni jądrowej. Chociaż nie można do końca wykluczyć możliwości, posiada niatakowej broni przez Czeczeńców,
to w tej chwili nie dysponujemy żadnymi merytorycznymi dowodami na potwierdzenie
tych doniesień. Artykuły Zawtry dowodzą tylko tego, że problem bezpieczeństwa rosyjskich
arsenałów nie jest jedynie wymysłem generała Lebieda.
Obecnie wydaje się mało prawdopodobne, aby grupy terrorystyczne dysponowały
gotową do zdetonowania głowicą jądrową. Jednak słabe zabezpieczenie arsenałów
radzieckich w połączeniu z możliwością wykradzenia technologii jądrowych z innych
źródeł (np. paliwo reaktorów marynarki) sprawiają, że sytuacja w Rosji może
w przyszłości stanowić poważne zagrożenie dla światowego pokoju.